Dbam o mój zasięg
Dlaczego dzieci potrzebują obowiązków?
- 04.12.2025 11:57

Szanowni Państwo,
pod poniższym linkiem znajduje się mocny plakat. Ale jak mocny. Tak, że może nam wszystkim w przysłowiowe "pięty pójść". I żeby była jasność: ja w tym zakresie mam sporo sobie samemu do narzucenia. Nawet jak moje dzieci mają coś zrobić, to jakoś dziwnie im zawsze pomagam, sam jestem niecierpliwy, czasem normalnie szlag mnie jasny trafia jak widzę, co robią, i sam dokańczam za nich robotę. Ale to jest totalnie bez sensu. Naprawdę bez sensu.
I choć ten plakat już ma kilka miesięcy - łapcie go tutaj - https://drive.google.com/
drive/folders/ 10SujePaWcjXgKS1aWZQTnU6CeGVpg rPz?usp=share_link to jakoś dzisiaj do mnie mocno powrócił. I zacząłem ponownie go gruntownie analizować i pomyślałam, że napiszę do Was kilka słów w tym temacie – bo to niby drobiazg („wynieś śmieci”, „pościel łóżko”), a robi ogromną różnicę.
Na plakacie świetnie widać, że:
-
Obowiązki uczą odpowiedzialności: Kiedy dziecko ma „swoje” rzeczy do zrobienia – np. podlewanie kwiatów, odkładanie zabawek, pomoc przy nakrywaniu do stołu – dostaje jasny komunikat: „Ufam Ci, dasz radę, jesteś ważną częścią naszej rodziny”.
-
Dają poczucie sprawczości i wiary w siebie: Dla nas to minuta roboty, ale dla dziecka odłożenie prania do kosza czy posprzątanie biurka to sygnał: „Umiesz, potrafisz, robisz coś dorosłego”. To buduje pewność siebie lepiej niż niejeden komplement.
-
Uczą współpracy, a nie obsługi: Dziecko widzi, że dom „się nie robi sam” – każdy coś dokłada od siebie. To procentuje później: w szkole, w pracy, w relacjach. Łatwiej wtedy zrozumieć, że bycie w grupie oznacza też branie odpowiedzialności.
-
Pomagają ogarniać codzienność: Proste obowiązki to pierwsza lekcja organizacji: pamiętania, planowania, kończenia zadań. To bardzo praktyczny „trening życia”.
A co się dzieje, jeśli dziecko nie ma żadnych obowiązków?
-
Może zacząć wierzyć, że „wszystko się robi samo” – pranie magicznie ląduje w szafie, talerze znikają ze stołu… Zderzenie z rzeczywistością przychodzi późno i bywa bolesne.
-
Trudniej mu wziąć odpowiedzialność za swoje sprawy: lekcje, bałagan w pokoju, zobowiązania wobec innych. Zamiast „co mogę zrobić?”, pojawia się „kto jest winny?”.
-
Może pojawić się mniejsze poczucie własnej wartości – skoro nigdy nic „na serio” mu nie powierzamy, to łatwo o myśl: „Pewnie sobie nie poradzę”.
-
Rodzice często zaczynają wymagać nagle, gdy dziecko jest już starsze – a wtedy pojawia się bunt, frustracja i kłótnie, bo dla dziecka to brzmi jak niesprawiedliwa zmiana zasad w trakcie gry.
Dobra wiadomość jest taka, że obowiązki wcale nie muszą być ciężarem. Kilka prostych sposobów, żeby działało to fajnie:
-
dopasowanie obowiązków do wieku (co innego 5-latek, co innego 12-latek),
-
start od małych, bardzo konkretnych zadań („codziennie po kolacji odkładasz swoje naczynia do zlewu”),
-
zamiana w zabawę, wyzwanie, wspólny projekt zamiast rozkazu,
-
chwalenie wysiłku, a nie perfekcji – nie poprawianie wszystkiego od razu po dziecku (jak ja mam to w zwyczaju cholera).
Jeśli będziemy traktować obowiązki jako sposób na danie dziecku sprawczości i zaufania, a nie tylko „robotę do zrobienia”, to naprawdę mogą stać się czymś, co je wzmacnia – a przy okazji trochę odciąża dorosłych.
I na koniec mam ogromną prośbę: pod tym linkiem znajduje się profil naszego projektu GDAŃSKI KOD RODZICIELSKI. Jeśli masz Facebooka wejdź w link: https://www.facebook.com/
profile.php?id=61566035352535 polub nasz fanpejdż a przede wszystkim znajdziesz tam nasz dzisiejszy post właśnie zawierający ten przepiękny i czasem bolesny plakat. Polub go i poślij go dalej do swoich znajomych. Zawieś u siebie, częstuj się, przekazuj i sam/a stosuj w sowim życiu Pozdrawiam
dr Maciej Dębski
-
- Wróć do listy artykułów
Ostatnie artykuły
